sobota, 17 grudnia 2011

Zawieszenie broni

Halny najwyraźniej ma na Kosmitę zbawienny wpływ, bo dzisiejszy dzień minął w atmosferze sympatii, zrozumienia i dwustronnego dialogu.

A może w dobry nastrój wprawiła go własnoręcznie przygotowana pizza, którą pochłonął w zaprzyjaźnionym, młodociano-dorosłym towarzystwie? Przy okazji wyżył się artystycznie na elemencie restauracyjnej dekoracji: ocalałej po halloweenowej masakrze dyni. Wydłubał jej bebechy, a potem ostrym narzędziem subtelnie uczłowieczał. Swoją drogą to ciekawe, jak kultura masowa narzuca pewne skojarzenia: pomarańczowe warzywo o ludzkim obliczu stało się gwiazdą jednej roli i Kosmita poczuł natychmiastową potrzebę dopasowania tej cząstki rzeczywistości do zagnieżdżonego w głowie obrazka (mamo, po prostu musiałem to zrobić, fajnie będzie wyglądać pod choinką). Z doklejonym anielskim włosem jakoś się brzydal wkomponuje. Zawsze byłam zwolenniczką przełamywania schematów.

Po powrocie do domu włączyliśmy ulubione radio. Cały dzień sączyła się z Trójki wspominkowa audycja poświęcona koncertowi Rolling Stonesów z 1967 roku. Dla Kosmity to prehistoria, ale łowił dźwięki z zaciekawieniem. Skorzystałam z okazji, żeby poszerzyć muzyczne horyzonty latorośli. On moje też poszerza. Wiem nawet, kim jest Justin Bieber i Hannah Montana:)

Kosmita zadumał się i podzielił przemyśleniami na temat motywacji do zgłębiania różnych szkolnych przedmiotów. Kluczowy wpływ na jej poziom ma postawa nauczycieli. Jeśli lekcje są atrakcyjne i ciekawie prowadzone to aż chce się uczyć. A jak rutynowo odbębniają robotę to nie da się owocnie współpracować.

Całkiem do rzeczy te refleksje. Zrewanżowałam się mini wykładem na temat motywacji wewnętrznej, niezależnej od czynników środowiskowych ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz