poniedziałek, 19 grudnia 2011

Protest głodowy

Miało być wychodne śniadanie w bistro na piętrze niebiesko-żółtego sklepu. Kosmita obudził się przed 10-tą – o godzinę za późno. Wkurzył się okrutnie, obwiniając za zbyt długi sen niskie ciśnienie, brak nastawionego budzika, no i przede wszystkim naszą złą wolę. To, że poszedł spać po północy jest okolicznością nie mającą żadnego wpływu na rozwój wypadków. Ewidentny spisek i działanie na szkodę.

Odmówił zjedzenia posiłku z produktów wypełniających domową lodówkę, założył słuchawki, przybrał jedyną słuszną pozycję i rozpoczął kontestację. W geście dobrej woli zaniosłam mu szklankę wody. Przyjął bez szemrania Nie mam nic przeciwko takim milczącym protestom. Do tego ekonomiczne są.

Kosmita wytrzymał z pustym żołądkiem do 16.00, coś tam skubnął w przelocie i pojechał na jasełkowe przedstawienie. Wrócił rozanielony i z apetytem zjadł obiad.

Wieczorna wyprawa do supermarketu całkowicie zatarła wspomnienie porannego występku zaniechania. Dostałam całusa na dobranoc, choć odmówiłam przymierzenia mikołajowej masko-czapki. Szkaradztwo jakich mało, ale Kosmita stwierdził, że dzięki niej będzie miał udane święta ;)


Jutro w ramach lekcji jest wycieczka, co bez wątpienia pozytywnie wpłynie na kosmicie postrzeganie rzeczywistości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz