czwartek, 22 grudnia 2011

Łacina

Dobiegł końca tygodniowy szlaban na komputer i inne multimedia, spowodowany użyciem wobec mnie słowa na „s”. Wyraźnie i dobitnie Kosmita dał mi do zrozumienia, że mam się bezzwłocznie oddalić. I nie brzmiało to jak spadaj (to akurat słyszę rutynowo)
To był jakiś ewenement i chwilowa utrata kontroli nad mięśniami jamy gębowej, bo generalnie rzecz biorąc, Kosmita jest purystą językowym. Unika zwrotów obraźliwych i wulgarnych, razi go nawet poczciwa d jak Danuta, u jak Urszula, p jak Paweł, a jak Anna.
Łaciński repertuar Kosmity ogranicza się do „spadaj” (w wariancie rozszerzonym: na drzewo) oraz „wypad”.

Na moje sięganie do rejestru staropolskich przerywników reaguje dezaprobatą graniczącą z obrzydzeniem. No to się odgryzam, że jako językoznawca korzystam nie tylko z bogactwa języka ojczystego, ale i obcy się trafi.
Czy to moja wina, że zakręt po włosku brzmi curva.
No więc niech mi tu, zakręt, nie wyjeżdża, że wulgaryzmów przy dziecku używam.
Daję upust i uwalniam toksyny – nie będę mieć wrzodów.
To taki rodzaj językowego fitnessu. Rzucanie mięsem nieźle wpływa na kondycję. I poszerza lingwistyczne horyzonty;)


PS: Kosmita chyba nie zarejestrował, że sankcja dobiegła końca, a ja nabrałam wody w usta.
Czyżby udana kuracja? Raczej wieszczę, że wkrótce nastąpi zintensyfikowane obcowanie z przedmiotem pożądania, żeby nadrobić zaległości i wynagrodzić sobie straty poniesione w cyberprzestrzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz