niedziela, 11 grudnia 2011

Jazda polska

Zaliczyliśmy imieninowe party u babci Kosmity. Tam, czyli w kierunku powiatowego miasta na wschodzie - półtorej godziny. Z powrotem jednakowoż.

Kosmita na siedzeniu pasażera. Szast macką i już z głośników wypływa radio bzdet. Wielkodusznie przystałam na pełną świątecznych hitów play listę, w ramach wychodzenia naprzeciw, wykonywania kroku w stronę i zacieśniania międzygalaktycznych więzi.

Mamo, no jedź, jeszcze zdążysz. No weź omiń ten samochód, dasz radę (przez pas zieleni). Patrz, włączyłem nawigację, tu jest skrót, nie musimy stać w tym korku (na oko jakieś siedem samochodów). Aha, znam te jego skróty - kilka razy dałam się namówić. Wylądowaliśmy w szczerym polu i musiałam się nieźle nakręcić, żeby wrócić na właściwą trajektorię.
Kosmita dość kreatywnie podchodzi do przepisów ruchu drogowego. Zastanawiam się, czy to jeden z elementów młodzieżowej rebelii, czy faktycznie ma zadatki na pirata drogowego.

Odgraża się, że za dwa lata robi prawo jazdy. Kosmita za kółkiem - wolę sobie tego nie wyobrażać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz