środa, 7 grudnia 2011

Siła woli

Dziś po powrocie ze szkoły Kosmita jak zwykle oświadczył, że musi odpocząć, bo jest "psychicznie wyczerpany". Powrót do równowagi odbywa się w pozycji horyzontalnej, ze wzrokiem wlepionym w ekran laptopa. Od wczoraj z pękniętą matrycą.
To dziwna sprawa z tym pęknięciem. Kosmita zarzeka się, że traktował sprzęt z czułością i należytym szacunkiem i nie wie, skąd ta skaza na urodzie.
Zaczynam się zastanawiać, czy nie mam jakichś nadprzyrodzonych zdolności. Może zadziałała ogromna ilość złowieszczej energii, którą obdarzałam ten obiekt ciągłych konfliktów? ;)



Próbowałam ustalić jakieś limity, zachowując zdroworozsądkowe podejście, żeby Kosmita zaspokoił swoją potrzebę czatowania, podglądania modelek, szczególnie utalentowanych i tańczących inaczej oraz nacieszył ciekawskie oko obrazkami o treści nie zawsze przeznaczonej dla nieletnich. Godzina dziennie. W weekendy dłużej.

Czasem się udaje, częściej nie. Na moje coraz bardziej gorączkowe: "wyłącz to już", reakcja jest jedna: "zaraz". Zaraz rozrasta się do godziny, dwóch, a czasem jeszcze dłużej. Świat cyfrowy pochłania Kosmitę bez reszty, odcięcie od niego wyzwala różne formy kontestacji. Być może zaczerpnięte z Wikipedii albo od wujka Google.

Czasem wydaje mi się, że komputer jest najlepszym przyjacielem Kosmity. Oczywiście sam zainteresowany twierdzi, że Tomek, ale czas poświęcany jednemu i drugiemu jasno pokazuje przegraną pozycję świata analogowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz