czwartek, 15 grudnia 2011

Plusy ujemne

Dostałem czwórkę z angielskiego. Fajnie, ale dlaczego nie piątkę? No i ta jedynka z historii… Kiedy masz zamiar ją poprawić?

Odkąd Kosmita zaczął chodzić do gimnazjum często zdarza nam się taka wymiana zdań. Z jego strony znajdowanie w rzeczywistości samych pozytywnych aspektów – z mojej – szukanie dziury w całym.

Kosmita jest mistrzem wysokiej samooceny, każdą sytuację potrafi zinterpretować na korzyść (tak, dostałem jedynkę, ale tylko jedną, a mogłem trzy). Zawsze widzi szklankę do połowy pełną. Szczęśliwie nie zepsuła tego poprzednia szkoła, której kadra nauczycielska z podziwu godnym zapałem wytykała wszelkie uczniowskie niepowodzenia i „przestępstwa”, pochwały traktując jako element o wysokiej szkodliwości społecznej.

Jako istota wysoce samokrytyczna, starałam się zaszczepić swojemu synowi zdrową nutkę narcyzmu i świadomość mocnych stron. Powtarzałam, jaki jest mądry, śliczny, dzielny i w ogóle cud, miód, malina.

Ta konsekwentnie realizowana taktyka doprowadziła do uformowania osobnika pewnego siebie, uparcie dążącego do celu i przekonanego, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Kosmita domaga się pochwał, obraża na mój brak entuzjazmu. A ja mu nie ułatwiam. Jestem czepialska, jakbym ciągle nosiła ze sobą szkło powiększające, które uwydatnia najdrobniejszą rysę, szczelinę, niedokładność. Posprzątałeś pokój – super, ale w kącie zostawiłeś śmieci i zapomniałeś opróżnić kosz. Zrobiłeś pyszną kolację, ale ten bałagan… „Ale” panoszy się i ciągle wchodzi w paradę nawet najbardziej wyszukanym pochwałom i komplementom.

Nagle nie wiedzieć czemu zaprzyjaźniłam się z „ale”. Włączył mi się wewnętrzny krytyk-sabotażysta. On wie, co Kosmita powinien, ma gotowy algorytm na dziecko idealne. Wszelkie odstępstwa od wzoru dobitnie podkreśla i pielęgnuje jak myśliwskie trofea.

Dlaczego łatwiej przychodzi wytykanie wad i niedociągnięć niż podkreślanie mocnych stron? Tak jesteśmy programowani od dzieciństwa. Czy potrafimy bez zastanowienia wymienić choć trzy swoje atuty? Trudne, prawda?

Jutro będzie dzień pochwał i komplementów. Za najdrobniejsze zasługi. A potem tydzień. I kolejny. Mam nadzieję, że mój wewnętrzny krytyk zahibernuje się chociaż do wiosny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz