poniedziałek, 12 grudnia 2011

Sztuczki saperskie

Światem Kosmity rządzi powaga. Jak tu się cieszyć, skoro stale trzeba znosić towarzystwo nie ogarniętych i rozumiejących inaczej dorosłych, których najgorszą odmianą są rodzice (osobiści, bo cudzy zwykle bywają fajniejsi).

Kosmita wszystko bierze do siebie, pojęcie dystansu i autoironii nie występuje w jego rejestrze pojęć. Całkowitym embargo na żartowanie objęte są materie następujące: wygląd na zewnątrz, sens szkolnej egzystencji i plany na przyszłość. To poważne sprawy. Powstań, baczność, do hymnu.

Poczucie humoru jest dla mięczaków. A Kosmita jest racjonalnym twardzielem.

Tylko tata Kosmity potrafi skutecznie go rozbroić, wciągając w absurdalne dialogi, które wyrywają Kosmitę ze stanu ponuractwa.

Scena z dzisiaj. Miejsce akcji: kuchnia

Występują: TK = Tata Kosmity K = Kosmita

TK: Ciasto się spociło

K: (z politowaniem): O, nie wiedziałem, że ciasto ma mózg.

TK: No pewnie, że ma. Nie wiedziałeś? To jest najlepsza część ciasta. I oczy. I wątróbka z cebulką.

K: Widzę, że mamy w domu świnkę (reakcja na śmiech a la Beavis i Butthead)

TK: No pewnie, ma nawet młode. Nie zauważyłeś? Mieszka obok kaktusa.

K: Ehe, pewnie razem z tą kaczką z gliny.

TK: I z kotem. Lubisz zwierzęta, a ignorujesz taką fajną świnkę…

Na twarzy Kosmity maluje się zaskoczenie, niedowierzanie, mięśnie szczęki zaczynają się rozluźniać, wyraźnie szczerzy się półgębkiem. Głową i rękami wykonuje manewry maskujące, żeby przypadkiem ktoś nie zauważył tej chwili słabości.

I pomyśleć, że Kosmita niezmiennie wypomina mi fakt posiadania tylko jednego normalnego rodzica. Taka sama grupa krwi nie jest żadnym argumentem na moją korzyść. Niewidzialna, męska nić porozumienia jest nierozerwalna, choć bywa napięta do granic wytrzymałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz