poniedziałek, 5 grudnia 2011

Pomoc domowa

Dziś Kosmita po raz drugi skorzystał z pralki. Mam nadzieję, że będzie to związek długotrwały i owocny.
Jak to się stało, że łaskawie okazał zainteresowanie urządzeniem bez wbudowanego WiFi i dotykowego ekranu? Realna potrzeba go zmusiła. No dobrze, potrzebę ową wykreowałam nieco perfidnie, ale efekt przerósł najśmielsze matczyne oczekiwania.
Otóż szczerze i bez owijania w bawełnę wyznaję, że przestałam prać, rozwieszać i prasować kosmicie ubrania. W ramach wychowawczego eksperymentu rzecz jasna. Aby rozbudzić świadomość, poczucie odpowiedzialności, że o wdzięczności i docenieniu wysiłków rodzicielki nie wspomnę.
Kosmita regularnie buduje na podłodze stos z brudnych ubrań. Upomniany po raz enty wyparował, że to MÓJ niezbywalny obowiązek.

No to się zbuntowałam. Ostatnie czyste ubrania wyszły dziś rano. Zastanawiałam się nad dalszym rozwojem wypadków. Snułam czarne scenariusze na temat wielokrotnie używanych, przewracanych z prawej na lewą majtek, brudnych, lepiących się rękawów koszul, wieszczyłam mega kryzys higieniczny.

I co? Zwycięstwo! Kosmita po powrocie ze szkoły zeskanował zawartość kosza na pranie, zręcznie wyłowił swoje części garderoby, wrzucił do bębna i prawie bezbłędnie obsłużył programator. Uff.
Kolejny kryzys zażegnany.



1 komentarz:

  1. Brawo mamo kosmity!!! Jako mama dwóch kosmitek i to w dodatku starszych nie mam takich sukcesów :(

    OdpowiedzUsuń