czwartek, 8 grudnia 2011

Akty dobroczynne

Kosmita potrafi być przymilny, mówić miłe rzeczy, w przypływie uczuć nawet przytuli czy przyjaźnie klepnie po ramieniu. Lubię taką łagodną odmianę jego natury, choć gdy słyszę "jesteś najwspanialszą mamusią na świecie" włącza mi się tryb alarmowy. Chce mnie spryciarz zmiękczyć (wiadomo, kobieta emocjonalną istotą jest, a i komplementem nie pogardzi). To taki piękny wstęp do scenariusza, który Kosmita ma już opracowany w detalach i mimochodem komunikuje. A ja muszę się zgodzić, bo jeśli nie, tracę status najukochańszej, płynnie przeskakując do kategorii matki wrednej.

Nie powiem, Kosmita bywa troskliwy zupełnie bezinteresownie. Zrobi herbatę, kawę, poda wodę i coś na ząb. Każe mi się zdrowo odżywiać (sam dałby się pokroić za szklankę coli czy miskę czipsów), cierpliwie tłumaczy, że powinnam gotować sobie obiady, a nie wsuwać drożdżówki i innego rodzaju suchą karmę. Zagroził nawet, że zrezygnuje z obiadów w szkole, co automatycznie wzbudzi potrzebę gotowania (dziecka przecież nie będę głodzić) i wreszcie zacznę jeść jak człowiek. Wzruszył mnie tym wyznaniem, mój troskliwy Kosmita. Chlip, chlip.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz