sobota, 18 lutego 2012

Awaria systemu

Kosmita urlopuje się feryjnie w rezydencji babci na bliskim wschodzie. Siedemdziesiąt kilometrów z haczykiem. Półtorej godziny jazdy i całkiem inny świat. Bezpieczna przystań i oaza szczęśliwości. Dziadkowie po kądzieli uśmiechnięci, cierpliwi i zasłuchani. Kosmita w centrum studwudziestometrowego wszechświata plus ogród. Kosmita wszechmogący. Babcia na każde skinienie, z bogatą i elastyczną ofertą kulinarno-rozrywkową, idealnie dopasowaną do potrzeb. Koszty nie grają roli. Trzy zestawy obiadowe, pięć deserów, telewizja z tryliardem kanałów bez limitów ilościowych i jakościowych, kino, galeria handlowa, wanna z hydromasażem, śniadanie do łóżka. Schematyczne, naszpikowane nudnymi obowiązkami życie nabiera rumieńców. Niech żyje wolność i swoboda.

Pobyt w tej wspaniałej krainie obejmuje promocyjny zestaw skutków ubocznych, które ujawniają się w całej okazałości po powrocie do domu.

W pieczołowicie aktualizowanym i konserwowanym systemie gnieżdżą się wirusy i opasłe trojany. Najbardziej złośliwe są „przynieś” i „podaj”. Klapnięty moduł samoobsługowy. Kwarantanna i ponowne formatowanie Kosmity trwa kilkadziesiąt roboczogodzin. Rozżalony jest tą konfrontacją z bezlitosnymi i nieczułymi rodzicami-ziemianami, którzy tyle wymagają od dziecka. Ostentacyjnie pielęgnuje syndrom imperatora. Próbuje walczyć i zasiać ziarno wątpliwości. Sprowokować wyrzuty sumienia.

W końcu poddaje się i tylko czasem tęsknie wzdycha: „Dobrze, że chociaż babcia wie, na czym polega prawdziwa miłość”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz