Znajomi, którzy mają dzieci w wieku niemowlęco-przedszkolnym, wzdychają zazdrośnie: „Ale ci dobrze, masz już duże, odchowane dziecko. Masz spokój, swobodę, możesz robić, co chcesz”. A ja na takie dictum kiwam głową wertykalnie i wyrzucam z siebie enigmatyczne „pożyjemy, zobaczymy”. Dołączam zwykle kilka opowieści z cyklu: niesłychane wyczyny nastolatka. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w głowach słuchaczy pojawia się konkluzja: „Eee, niemożliwe, nasze dziecko nie będzie takim książkowym przypadkiem”.
I wcale się nie dziwię. Sama myślałam, obserwując zmagania koleżanki ze zbuntowaną córką, że w moim domu nigdy nie pojawi się Kosmita. Wydawało mi się, że te wszystkie historie o trudnym wieku dorastania to gruba przesada, same skrajności, przecież nastolatek też człowiek, wszystko da się załatwić staroświecką rozmową, argumentami, tłumaczeniem, okazując miłość i zrozumienie… Taki standardowy, intuicyjny pakiet, który każdy rodzic wypracowuje w miarę zdobywania nowych sprawności w trudnej sztuce wychowywania potomstwa.
Od dwóch lat weryfikuję swoje teorie, testuję różne metody. Czasem wydaje mi się, że już prawie zrozumiałam, jak działa, potrafię przewidzieć jego reakcje, a tu klops – Kosmita znów zmienia oprogramowanie i trzeba się go uczyć od nowa.
Z rozrzewnieniem myślę, jaki banalny w obsłudze był Kosmita w wydaniu siusiumajtka: godzinami bawił się swoimi zabawkami, jadł bez grymaszenia różnokolorowe papki, nie pytał wciąż „dlaczego”, patrzył na mnie, jakbym była całym światem.
Teraz światem Kosmity są koledzy, cyfrowa rzeczywistość z komputera i to, co powiedzą w radiowych wiadomościach. A jak dorwie telewizor, którego w domu nie mamy, to powtarza zasłyszane tam prawdy objawione. Co tam matka i ojciec mogą wiedzieć. Żadne nie ma konta na Facebooku więc jakby nie istnieli J
Skąd ja to znam;-)
OdpowiedzUsuńTeraz w domu mam dwa światy mały i duży.
A ciocia ma rację małe dzieci nie pozwalają spać, a duże żyć!
Zapraszam do mnie
pozdrawiam