niedziela, 29 stycznia 2012

Movimento

Długotrwałe przebywanie w pozycji siedzącej jest dla Kosmity nie lada wyzwaniem. Gdy przyjdzie mu trwać w nieuniknionym bezruchu, skumulowaną po wielokroć energię kieruje na otaczającą go materię nieożywioną. Zmienia formę wszystkiego, co się nawinie. Niewiarygodne, co może zdziałać, ucząc się o starożytnych Grekach, pleśniach, grzybach, tudzież analizując dzieło wielkiego autora tego i owego. Ulubioną namiastką fizycznej aktywności podczas wytężonych umysłowych wysiłków jest rozbrajanie cienkopisów (stale ma na palcach tęczę kolorów), dłubanie w blacie stołu (w jednym miejscu przedłubał się już na wylot, wykorzystując zwyczajny długopis).

W przypływie weny uziemiony Kosmita drze gazety, gniecie, rzuca nimi do wyimaginowanego celu, temperuje do cna ołówki, energicznie zarysowuje kartki, które wyrzucam profilaktycznie, żeby nie wpadły w łapy jakiegoś domorosłego psychologa ;)

Gdy był młodszy, uczyliśmy się dynamicznie: rysowałam mapy na wielkich kartkach, pisałam daty na karteluszkach, a on przekładał, dopasowywał, łączył.

Dziś sieje spustoszenie wśród artykułów papierniczo-biurowych, nie pogardzi też elektroniką. Nie zliczę, ile nowiutkich piór, długopisów i innych niewinnych przedmiotów skończyło marnie podczas przyswajania wiedzy. Destrukcyjna kreatywność Kosmity nie zna granic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz