Chyba nawet wyciągnął jakieś wnioski: już wie, czym można skutecznie wyprowadzić mnie z równowagi, nie traci czasu na testowanie i strzelanie na oślep tylko działa metodycznie. Cel - pal, trafiony - zatopiony. Bystry analityk.
A tak zupełnie serio: po pierwszym zaskoczeniu Kosmita kompletnie stracił zainteresowanie pisarskimi zapędami matki. O ile nie znajdzie się reżyser, który zapragnie przenieść jego przygody na wielki ekran, pewnie tak zostanie;)
***
Wakacje już za rogiem. Kosmita jak polscy piłkarze, usilnie stara się dotrwać do końcowego gwizdka. Tu i ówdzie przechodzi do ofensywy, czasem robi sprytne uniki, ale generalnie z większości potyczek wychodzi zwycięsko. W każdym razie awans do kolejnego etapu edukacji jest niezagrożony, a Kosmita finiszuje na wysokich obrotach, przyswajając obszerne fragmenty naukowych treści. Aż się boję, czy mu się system nie zawiesi. Widok Kosmity wiszącego nad książkami dłużej niż piętnaście minut to nie lada rarytas.
Moja starsza zadanie odrabia na czas, 5 minut i koniec, byle napisane, a na kalendarzu już skreśla dni do wakacji, dla niej zostało tydzień, potem już w szkole nic się nie robi;-)
OdpowiedzUsuń