No ale Kosmita nie pozwolił się uświadomić. Ile razy próbowałam jakoś zagajać, wybadać, ile wie na temat źródła swojej egzystencji, nie wykazywał najmniejszego zainteresowania i zręcznie zmieniał temat.
Przedmiot "przygotowanie do życia w rodzinie" okazał się nad wyraz nudny choć momentami skłaniający do refleksji.
-Dziś rozmawialiśmy o tym, jak by to było bez mamy
-No i? - zapytałam w oczekiwaniu na wyznanie, że jestem absolutnie niezbędna
-Kolega stwierdził, że przynajmniej ciągle by nie słyszał, co w szkole i weź się do nauki
***
Dwa lata temu, zaraz po dwunastych urodzinach Kosmity, znalazłam w historii wyszukiwania adresy stron, których bohaterkami są giętkie i chętne Larysy, czyli współczesne odmiany złotej rybki: spełnię każde twoje życzenie, zrobię to, o czym marzysz.
Byłam tak zaskoczona, że zamarłam, potem opanowała mnie fala wściekłości i chciałam palnąć kazanie ku przestrodze, a na koniec zrobiło mi się bardzo, bardzo smutno. Pomyślałam, że coś przegapiłam, byłam niewystarczająco czujna, zabrakło mi wyobraźni, żeby podejrzewać piątoklasistę o zainteresowanie pornografią.
Przepytałam Kosmitę na okoliczność, wyparł się wszystkiego i w ogóle nie chciał dyskutować na TEN temat. No więc monologowałam. Że rozumiem ciekawość, ale miłość to nie automat z colą. Że czułość, szacunek i dopełnienie. I sam się przekona, jak się zakocha, oczywiście w dalekiej przyszłości;)
- Weź mamo przestań już gadać o tych obrzydlistwach, uciął.
Tak się skończyło uświadamianie Kosmity. Ostatnio wyznał, że poczuł coś więcej do pewnej koleżanki. Zastanawiam się, czy kupić banana w celach instruktażowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz