wtorek, 24 kwietnia 2012

Cracovia Maraton


„Brawo, brawo, jeszcze trochę, już niedaleko!” – Kosmita nadwyrężał gardło i wewnętrzną stronę dłoni, kibicując biegaczom, którzy w niedzielę postanowili pokonać 42 kilometry plus 195 metrów. To nasza coroczna tradycja, którą zapoczątkował Tomek, zdobywca Korony Maratonów Polskich. Wysępiłam od niego okolicznościową koszulkę (historyczny egzemplarz AD 2000), którą buchnął mi Kosmita. Dumnie wypinał odziany w techniczny* błękit tors i radośnie wyławiał z tłumu biegaczy homogeniczne osobniki.

Zajęliśmy średnio eksponowane miejsce nieopodal finiszu, przyklejając się do dwumetrowej, ostro zakończonej siatki, ustawionej na ostatniej prostej. Wyglądało to jakby biegacze i kibice należeli do wrogich obozów i mogli stanowić dla siebie zagrożenie. Naprawdę komicznie (i żałośnie) prezentowały się wystające z sąsiadujących otworów ręce, nierzadko walczące z aparatem fotograficznym. Może organizatorzy chcieli wypróbować wytrzymałość ogrodzenia przed zbliżającymi się derbami?

W każdym razie emocje były niesamowite. Chciało mi się na przemian śmiać i płakać, podskakiwałam i darłam się jak opętana. Kosmita komentował na bieżąco, dziwiąc się szczerze, że na metę wbiega wielu zawodników w wieku jego dziadków. W pewnym momencie zadumał się szczerze i stwierdził: „Ależ oni muszą dużo trenować”, co ochoczo podchwyciłam wygłaszając kilka rodzicielskich mądrości o ciężkiej pracy i czającym się za rogiem, nieuniknionym sukcesie;)

Maraton to wyjątkowo demokratyczny wynalazek. Wiek, płeć, wzrost, pochodzenie czy zasobność portfela nie mają znaczenia. Każdy może zmierzyć się z tym wyzwaniem. Podziwiam maratończyków za ich wytrwałość, determinację i niezłomną siłę woli. Myślę, że to dla Kosmity wspaniały przykład do naśladowania.

*jak powszechnie wiadomo prawdziwi biegacze nie biegają w obciachowej, bezkształtnej bawełnie ale w podkreślającej kształty odzieży specjalistycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz