poniedziałek, 1 października 2012

Kampania wyborcza

Kosmita zasilił szeregi Uczniowskiej Rady Szkoły jako naczelny aktywista i niespełniona jednostka pomysłotwórcza. Jakoś tę energię trzeba spożytkować - zawyrokowała pani wychowawczyni i wypchnęła Kosmitę przed szereg. Dostąpienie zaszczytu poprzedziła szeroko zakrojona kampania wyborcza, której chcąc nie chcąc zostałam szefem. Wyprodukowaliśmy plakaty, ulotki i kiełbasę wyborczą z dużą zawartością cukru. Wiadomo, że wyborca zadowolony bardziej skłonny się staje. To była ciężka fizyczna robota - machanie mazakiem, wycinanie, zszywanie, naklejanie - poprzedzone godzinnym przetrząsaniem folderów ze zdjęciami w poszukiwaniu odpowiedniego ujęcia oblicza Kosmity, uwypuklającego zalety ciała i umysłu;)
Krwistoczerwone  plakaty hand made zaatakowały ściany, a siłę perswazji wzmocnił kilogram cukrów prostych w kolorach tęczy. I udało się. Uścisk dłoni dyrekcji, gratulacje i życzenia zadowolenia z pracy na rzecz.
Wieść o sukcesie rozniosła się po blokowisku i przyległościach. Mam kolejną fuchę: kumpel Kosmity z podstawówki jest kandydatem na członka. No i jasno dał mi do zrozumienia, że jestem strategicznym ogniwem jego kampanii. Jak go wybiorą, wpiszę to sobie do CV;)